Jak do tej pory, jedną z ciekawych strategii dotyczących realizacji wyznaczonych sobie zadan czy wyrabiania w sobie nowych nawyków lub pozbywania się starych nieaktualnych – jest, strategia wyzwania.
Niby nic nowego, ale gdy udało mi się przyjrzeć bardziej dokładniej moim niepowodzeniom (najczęściej odkładaniu zadan na później) zdałem sobie sprawę, że szukałem przyczyn trudności nie tam gdzie trzeba.
Wyzwanie, o którym tu piszę, dotyczy rywalizacji z sobą samym. Cała rozgrywka odbywa się w świecie wewnętrznym, a efekty tej rozgrywki, jak dobrze wiesz objawiają się w świecie zewnętrznym.
Tam gdzie rywalizacja tam przeciwnicy. Trafne określenie, rozpoznanie „przeciwnika” jest podstawą do rozpoczęcia świadomej rywalizacji.
Czyli, po jednej stronie jest świadome dążenie do realizacji wytyczonego zadania, a po przeciwnej stronie, po stronie przeciwnika – nieuzasadniony dla logicznego umysłu opór hamujący proces działania.
Trafiałem „kulą w płot” mając przekonanie, że to zadanie samo w sobie jest przeszkodą, że zmagam się z „przeciwnikiem”, który jest trudny, ciężki, niepokonany i przede wszystkim jest na zewnątrz mnie.
Jednak okazało się, że w większości przypadków, moim przeciwnikiem jest opór wewnętrzny.
Sztuka polega na tym, aby rozpoznać, zwrócić swoją uwagę na ten pojawiający się opór tuż przed tym gdy nasz świadomy wyuczony umysł zarzuci nas „logiczną” interpretacją tego co się dzieje.
Zdaję sobie sprawę, że opis tego czym chcę się z Tobą podzielić, może brzmieć co najmniej dziwnie dlatego postaram się wyjaśnić to za pomocą krótkiej historyjki.
Kilka minut po 6-ej rano. Moją rutynową czynnością jest gimnastyka – popularna sekwencja asan jogi „powitanie słonca”, kilka pompek i krótki trening uważności – inaczej mówiąc medytacja (jednak nie wyobrażaj sobie za dużo jestem absolutnym amatorem).
W pewnym momencie zainteresowałem się Qi Gong (ćwiczenia z energią życiową). Już po wstępnym zapoznaniu się z ćwiczeniami rozgrzewającymi, chciałem je wprowadzić do własnej porannej rutyny. Zadanie było proste, miałem na jego temat wiedzę, podstawowe ruchy praktykowałem wieczorami aby dokładnie wiedzieć co i jak robić. I co działo się porankami?
Po dwóch trzech porankach przestawałem praktykować elementy qigong. Następnie powracałem do nich na dzien lub dwa i znowu przerywałem… . Jaka była struktura tej porażki ? (Zapytałby Mistrz NLP).
Tuż przed przystąpieniem do mojej porannej rutyny z zamiarem wykonania tych dodatkowych, nowych, ćwiczen, pojawiał się głos zwątpienia w zasadność wykonywania czegoś dodatkowego. Całkiem „logiczne” myśli typu: „Nie, nie mam tyle czasu”, „Nie zdążę przygotować śniadania”, „Spóźnię się do pracy”, „Jutro wstanę 10 min. wcześniej”, „Bez tego też będzie dobrze” …
.
Byłem przekonany, że to ten dialog wewnętrzny był jedynym świadomym auto-sabotażem. W początkowym etapie, gdy pojawiały się właśnie takie myśli zacząłem gadać do siebie całkiem przeciwne słowa: „Ale bzdura”, „To są wymówki”, „Rób swoje…” dialog z samym sobą. (Patrząc z boku schizofrenia).
Dopiero gdy uświadomiłem sobie, że te negatywne myśli są próbą interpretacji odczucia, które jest głównym winowajcą tego procesu zaniechania działania – zmieniłem taktykę.
Odczucie o którym mówię: niechęci, zwątpienia, lękiu przed porażką – jak bym tego nie nazwał – było oporem hamującym mnie przed wykonaniem ćwiczen. To ten uświadomiony opór stał się tym co miałem pokonać. To było właściwe wyzwanie.
Rywalizacja miala polegać na wykonaniu ćwiczen pomimo tego oporu. Ot, i cała filozofia.
Następnego poranka przed przystąpieniem do ćwiczen świadomie czekałem na to odczucie, potraktowałem to jako wyzwanie. Byłem przygotowany, to znaczy świadomie wyczekiwałem tego odczucia. Jednak się nie pojawiło, robiłem swoje.
Pojawiło się po kilku dniach ale tez nie zareagowałem gadając do siebie. Skupiłem uwagę do wewnątrz siebie, jak podczas medytacji, i odczucie zanikło, a ja wykonałem swoje.
Teraz zaczynam moją poranną rutynę od tej rozgrzewki i trudno mi sobie wyobrazić, żeby było inaczej.
Ale po co to piszę ? Ponieważ nasuwają się pewne wnioski, którymi chcę się z tobą podzielić.
1.Do tej pory to zadanie było wyzwaniem ale gdy jestem przygotowany, wiem co robić, zadanie nie jest już wyzwaniem. Podobnie jakbym chciał dostać się do Londynu. Jest to wyzwanie, ale gdy wiem w jaki sposób to zrobić, znalazłem środek transportu, zakupiłem bilet i czekam na samolot na lotnisku. To już nie jest wyzwanie. Zrobiłem wszystko na co miałem wpływ.
2.Gdy mam negatywne myśli związane z realizacją zadania. To zmiana myślenia mimo, że jest możliwa nie zawsze skutecznie pozwoli zrealizować zadanie. Czyli gadanie do siebie pozytywnych haseł nie koniecznie wpłynie na skuteczność. Najlepiej przystąpić do działania z ciszą w głowie. Tym bardziej, że wiesz już, iż to gadanie do siebie jest skutkiem wewnętrznego odczucia np. oporu.
3.Jeśli coś idzie jak po grudzie, odkładam coś na później to podstawowym zadaniem jest zauważenie odczucia oporu. Właśnie to odczucie jest moim przeciwnikiem. Pierwsze co muszę zrobić to całkowicie je zaakceptować czyli mieć świadomość, że ono jest. Następnie pozostaje mi niezwłocznie przystąpić do realizacji zadania.
Wszelkie próby intelektualnej interpretacji tego oporu są zgubne i prowadzą do odkładania zadania na później.
Bądź przygotowany do konfrontacji z odczuciem wewnętrznego oporu.
Działaj pomimo tego odczucia, które nie wspierane dialogiem wewnętrznym znika. To jest to wyzwanie.To jest ta rywalizacja i to jest ekscytujące.
Przezwyciężanie węwnętrznego oporu jest wyzwaniem, jest rywalizacją i jest ekscytujące
Pozdrawiam
Paweł Kosinski