Zdajesz sobie sprawę z doswiadczanych tu i teraz doznań? Swoich myśli, emocji, potrzeb ? – to samoświadomość. Jeżeli brakuje nam samoświadomości grozi nam zwykła ludzka głupota.
USG – Uwolnij Swoją Głupotę, Paweł Kosiński z tej strony, cieszę się, że mogę trochę pogadać, tym razem na temat samoświadomości.
Gdy teraz słuchasz tych słów, twoja uwaga jest tutaj. Może nawet przez dłuższą chwlę nic innego nie przyciągnie Twojej uwagi – wiesz o tym, jesteś tej sytuacji świadomy.
Również nie mamy trudności z rozpoznaniem kiedy myślimy o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Chociaż umiejętność „przyglądania” się własnym myślom – w mojej opini – nie jest powszechna – może być przez każdego z nas wykorzystana od zaraz, bez żadnego treningu, szkoleń, bez nauczycieli i guru.
Gdy skierujemy uwagę (uważność) do „wewnątrz siebie”, stajemy się obserwatorami własnych myśli. To jest element samoświadomości. Jeżeli skupianie uwagi nie przychodzi łatwo, wtedy mamy do dyspozycji wiele technik medytacyjnych, ogólnie dostępnych – w epoce internetu prawie wszystko można wygooglować. Ja zacząłem praktykowanie skupiania uwagi od skupiania się na oddechu ( to jest podstawowa technika). Skupianie uwagi na oddechu nie tylko w pozycji medytacyjnej – teraz nie uprawiam medytacji siedzącej, ponieważ skupianie uwagi na oddechu, odczuciach ciała, dźwiękach, zapachu i tak dalej mogę stosować przy każdej czynności dnia codziennego, jest to wyuczalne i również stanowi pewien rodzaj medytacji – ale to już inny temat.
Wracam do myśli. Podczas obserwacji myśli, zdałem sobie sprawę, czy też uświadomiłem sobie, że większość czasu spędzałem na ciagłym myśleniu o tym co się wydarzyło lub ewentualnie się wydarzy, co samo w sobie nie wydaje się niczym nienormalnym ale niestety było nieefektywne, mało praktyczne. Analizowałem to co było, następnie co byłoby gdyby… było, ale za tym nie następowało żadne konstruktywne działanie. Uświadomiłem sobie, że żyję w świecie jedynie myśli bez działania, które przyniosłoby jakiś oczekiwany efekt.
Może to zbyt duże słowa ale: byłem więźniem własnych myśli, powtarzanych sekwencji. Był to proces nieświadomy, męczący gdyż szukałem oderwania się od tego chaosu, w głośnym słuchaniu muzyki, oglądania TV w jednym ciągu, picia alkoholu na poprawienie nastroju itp. Wszystko, między innymi, po to by zagłuszyć czy też wyciszyć myślowe sekwencje. Zacząłem żyć przeszłością a każda wizja zmiany rutynowych czynności, denerwowala moje poczucie „bezpiecznego ja”.
Z takim nastawieniem umysłu stawałem się idealnym pracownikiem tzn. wygodne było to, że ktoś inny myślał konstruktywnie, zamieniając myśli w czyny. To byli moi szefowie. Ja byłem wykonawcą, elementem maszyny, którą kierował ktoś inny. No cóż, tacy są też potrzebni, ale … .
Wszystko byłoby ok, gdyby nie ciągłe poczucie braku samodzielności – wolności podejmowania decyzji i brania odpowiedzialności za działania, a nie tylko ” to nie mój pomysł, to szef tak chciał” albo „Zrozum to nie ja wymyśliłem”.
Jeżeli chodzi o myśli związane z przyszłością, byłem marzycielem w negatywnym tego słowa znaczeniu. to znaczy: marzenia poprawiały mi samopoczucie zamiast stawać się wyzwaniem, motywacją. Oczywiście takich marzen nigdy nie zacząłem realizować.
Byłem mistrzem w odkładaniu na później i mistrzem ostatniej chwili. Planowane działania musiały być odpowiednio wysunięte w przyszłość, abym się mógł oswoić z ewentualną ich realizacją. Chodzi mi o osobiste plany, ponieważ realizowanie planów kogoś innego przychodzilo mi z łatwością, byłem w tym dobry, no i oczywiście nie potrafiłem mówić „nie”. Realizacja planów osobistych była zawsze mniej ważna niż działanie na rzecz innych i uwierz mi nie byłem filantropem tylko robiłem wszystko tylko nie to co sam wymyśłiłem i zaplanowałem. Specjalnie koloryzuję tę sytuację ale chcę jasno nakreślić z jakim nastawieniem umysłu funkcjonowałem.
Historyjka, którą pamiętam z książki Anthonego de Mello „Przebudzenie”Nie jest to cytat ale mam nadzieję, że oddam jej sens. Otóż, historia ta opowiada o dwóch mnichach buddyjskich, którzy wracając do klasztoru w górach, napotkali kobietę, która próbowała przejść przez dość rwący strumien. Jeden z mnichów pomógł jej, przenosząc kobietę przez wodę. Drugi się oburzył, ponieważ jako mnisi mieli zakaz dotykania kobiet. Minisi szli do klasztoru jeszcze przez kilka godzin w milczeniu, gdy nagle jeden z nich odezwał się. Wiesz co, nie mogę się z tym pogodzić, że przeniosłeś tę kobietę przez strumien. Drugi mnich odpowiedział, ze zdziwieniem: przeniosłem tę kobietę przez strumien, i pozostawiłem na brzegu kilka godzin temu, a ty od tylu godzin jeszcze ją nosisz”.
Uzależnienie psychiczne od przeszłości, nie pozwala na spokój umysłu, myślenie jest zniekształcone, niepraktyczne. Z takim nastawieniem umysłu trudno funcjonować w terażniejszości, a wizje przyszłości również mogą być zniekształcone i niepraktyczne.
Między przeszłością a przyszłością jest teraźniejszość. Tutaj polecam książkę Eckhar’a Tolle „Potega Teraźniejszości”. W teraźniejszości jest jeden punkt – w którym jesteś tu i teraz. W tym puncie, który dla własnych potrzeb nazwałem punktem zerowym, w tym punkcie jest bycie. Zawsze jesteśmy w tym punkcie tu i teraz. To jest punkt startu, pierwszego kroku, pierwszej myśli. Stąd zaczynamy świadome bycie, działanie, myślenie.
Punkt zero. Cokolwiek działo się w przeszłości możesz „zresetować”. Zerwać psychiczne uzależnienie. Zostanie w pamięci ale bez zakłucania rzeczywistości tu i teraz. Wejdź w ten punkt (świadomość oddechu, odczucia z otoczenia) i zacznij działać bez obciążenia, jeżeli znowu cię wciągnie potok myśli, głęboki oddech, punkt zero i działaj. Nie przejmuj się, będziesz wiedział co robić. W praktyce: biorę głeboki oddech – jestem w punkcie zerowym, pstrykam palcami i działam (to pstrykanie palcami, a właściwie dźwięk pstryknięcia palcami, dla moich potrzeb jest tym momentem – w technikach ZEN (właśnie tą filozofią się inspirowałem) jest klaśnięcie w dłonie i inne. Technika prosta, dla mnie, jest podstawą nastawienia umysłu – ale to już inny temat.
Na koniec dodam, że powyższa teoria działa. Wcześniej wspominałem o technice Mel Robbins – zasada 5 -ciu sekund, którą również polecam. Aby wyrwać się z potoku myśli i przejść do działania – praktykuj w każdej chwili, w której tylko możesz. Praktykowanie zasady „punktu zero” moze się odbywać praktycznie w każdych okolicznościach i ma na celu sprowadzenie uwagi na to co jest teraz, jedyne co mamy. Wtedy zobaczysz co się będzie działo, sprawdź.
Dziękuję za Twoją uwagę. Proszę daj znać co o tym myślisz.
Do następnego razu.
Paweł Kosinski
Podpisuje się pod tym wpisem. Książki czytałam obie i obie również polecam każdemu, kto chciałby ruszyć z miejsca w dziedzinie duchowego wzrastania 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba