Cześć, to jest szósty epizod USG – Uwolnij Swoją Głupotę, Paweł Kosiński z tej strony, cieszę się, że mogę trochę pogadać, tym razem na temat mojego pojmowania Ego.
Tożsamość. Temat ten zawsze przyciągał moją uwagę i prawdopodobnie tak już pozostanie, ponieważ, w mojej opini, dopóki istniejemy będziemy tworzyć, kreaować lub podtrzymywać już istniejące tożsamości.
Wizja własnej osoby, mniemanie o sobie z jednej strony wydaje się to być konieczne do funkcjonowania w życiu codziennym, z drugiej strony jest przyczyną tego czego nie chcemy, co nie jest dla nas miłe, a podtrzymywanie przy życiu tożsamości, które są przyczyną negatywnych skutków jest głupotą i można się z nią rozprawić.
Wizja własnej osoby – tożsamość. Od kiedy pamiętam, nadawałem sobie różne tożsamości w dzieciństwie. Nie raz byłem żołnierzem walczącym z wrogiem, strażakiem gaszącym pożary, kierowcą autobusu, ciężarówki. Gdy byłem trochę starszy widziałem siebie jako Brusa Lee mistrza kung-fu i tak miesiąc po miesiącu, rok po roku wraz z dorastaniem, przestawałem się bawić tymi zabawkami. Natomiast zabawianie się wizjami siebie w wyobraźni nabierało coraz większego znaczenia i wpływu na życie codzienne. Taką zabawę mogłem ukryć w umyśle, na zewnątrz nie zdradzając odgrywanej roli. W codziennych okolicznościach odgrywałem role w zależności od tego co chciałem osiągnąć.
Dla przykładu. Gdy miałem ukończone ledwie 12, 13 lat dzielnie wyszukiwałem w dziełach Mickiewicza czy też Shakespaere’a zwrotów i zdań, ucząc się ich na pamięć, a następnie recytowałem koleżance aby jej zaimponować, pomieważ byłem zakochany w niej po uszy. Działało. Rola mądrego, inteligentnego romantyka była skuteczna w zdobywaniu serca ukochanej.
A co się działo na zewnątrz mojej istoty ?
Rodzice nadali mi imię i nazwisko (tożsamośc) i przez wiele lat nakładali na mnie etykietki jaki jestem i jaki nie jestem. Setki przymiotników od grzeczny do nieznośny, od chłopczyka do „jesteś duży” i temu podobne. Następnie otoczenie, przedszkole, szkoła, rówieśnicy, starsi koledzy i koleżanki, nauczyciele i tak dalej i dalej. Nadano mi również tożsamość narodową, religijną. Słowem normalne życie. Istota ludzka obklejona nazwami -tożsamościami, których sama sobie nie wybierała. Takie funkcjonujemy w społeczności ludzkiej.
Ta zabawa w nazywanie czy nadawanie ról jakie się odgrywa w życiu nie ma końca nawet po tej wydawać by się mogło, ostatniej roli pod nazwą: jestem umierający. Często nawet po śmierci istoty ludzkiej nadajemy jej etykietki typu np. dobry człowiek.
Przychodzi mi na myśl pewna historyjka: wnuczek na uroczystości 100 urodzin dziadka, zadaje mu pytanie: Dziadku a kim ty będziesz po śmierci ? A na to dziadek: Mam nadzieję, że dobrym człowiekiem.
Wracając do wizji siebie – tożsamości. Patrząc w przeszłość to właściwie wszystko było w porzadku z moimi rolami, które świadomie i nieświadomie odgrywałem do momentu gdy: pojawiło się pytanie: Kim ja prawdziwie jestem ?
Wtedy się zaczęło. Moją uwagę zacząłem kierować na wszystko, co mogło mi pomóc w odpowiedzi na to pytanie. Zacząłem cześciej niż zwykle słyszeć hasła typu: bądź sobą, odkryj siebie, poznaj siebie, zajrzyj w siebie… co jeszcze bardziej podkręcało mnie jako poszukiwacza.
Wtedy zaczyna się rozmyślanie, czytanie,słuchanie i przy okazji wyrafinowane wymówki na przykład: jeżeli teraz jest coś nie tak to oznacza, że jeszcze nie odkryłem siebie prawdziwego. Głupota w czystej postaci.
Szukając siebie prawdziwego, nakładamy kolejne etykietki, nazwy dla poczucia własnej tozsamości. Każda etykietka nie jest ani dobra ani nie-dobra, korzystamy z nich w komunikacji (lekarz, prawnik, nauczyciel, rodzic …). Natomiast istnieje coś w poczyciu własnej tożsamości, co moze być nawet groźne dla istoty ludzkiej:
Utożsamienie z rolą, z etykietką. Utożsamienie czyli jestem tym samym. Wchodzimy w rolę, odczuwamy to ale i psychicznie się od niej uzależniamy, jesteśmy uzależnieni od grania tej roli. Tak jakby aktor po zagranej sztuce, wyszedł z teatru i wciąż był w roli, którą przestał odgrywać (wyobraź sobie idącego po ulicy Napoleona). Moje poczucie ja i rola jaką odgrywam jest tym samym. Jestem utożsamiony i właśnie to rodzi pewne niebezpieczeństwa.
Bo oto właśnie, gdy nie jesteśmy tego utożsamienia świadomi tworzymy, jakby powołujemy do życia kolejne ego. Myślowego stworka, który broni swojego istnienia, broni swojego bycia rolą. Ego posługuje się słowami „Ja, mnie, moje” i wszelkimi jego odmianami.
Egoizm to walka o zachowanie „własnego ja” tego wymyślonego -ego, którego istnienie jest zagrożone.
–Ja tego nie zrobiłem, nie wiem, kto to zrobił ? Niechęć do przyznania się do błędu może być spowodowana właśnie obroną ego pod tytułem „ja grzeczny, ja perfekcyjny, ja zdolny, ja nie popełniajacy błędów”. Odgrywanie roli pod tytułem „ja nie popełniam błędów” jest idiotyczna, a ego posuwa się do kłamstwa aby utrzymać się przy życiu. Gdybym dla przykładu nie był utożsamiony z tą rolą przyznał bym: -„Tak, to był mój błąd, przepraszam. Robiłem to co mogę w tym momencie.” Po takim wyznaniu, to niesmaczne uczucie -przyznania się do błędu mija, tak jak kwaśny smak zjedzonego plasterka cytryny – to ostatni oddech tej wymyślonej wizji siebie bezbłędnego.
Bardzo łatwo można się nabrać na odgrywanie roli. Możemy się sami w tę rolę wmanewrować. Wyobraź sobie mężczyznę, który na spotkaniu firmowym, spotkał kobietę. Podczas ich wspólnej konwersacji, usłyszał takie słowa: „Pewnie wiele kobiet ci to mówiło, że jesteś męski i przystojny”. Facet odczuwa coś w rodzaju przyjemności, pozytywnej energii. Etykietka – męski i przystojny – działa. Mężczyzna wchodzi w rolę męskiego i przystojnego wraz z całym zestawem wyobrażeń na ten temat. Utrzymuje prosta sylwetkę, wypina pierś do przodu, unosi głowę… – zamiast podziekować za miłe słowa, a to miłe uczucie minęłoby tak szybko jak słodkość po zjedzeniu pączka z marmoladą.
Ale załóżmy, że tak sie nie stało. Facet jest nie świadomy utożsamienia. Powstałe ego tego mężczyzny „ja przystojny, męski” chce potwierdzenia swego istnienia, a przynajmniej nie chce jego zaprzeczenia. Mężczyzna utrzymuje w pamięci i odtwarza w kółko przebieg tamtej sytuacji, podtrzymuje iluzje „słodkości pączka”. Wraca do domu po pracy, żona przyjęła go bez żadnej iskry w oku. Wystarczyło, że „nie poczuł się męski i przystojny” i już jest złapany, uwiązany na psychicznej smyczy. Fakty z życia codziennego zaprzeczyły jego iluzji „jestem męski i przystojny”. Efektem nie spełnienia przez jego żonę oczekiwań jest zły nastrój i wszystko co z tym związane. I najbardziej śmieszne i głupie jest to, że nawet nie wie, że sam siebie urządził. Oczywiście w jego oczach, to znaczy oczach przystojnego i męskiego ego – wszystkiemu winna jest żona. Tak jak to mawiał psycholog Mateusz Grzesiak – „No tak, najlepiej zrobić kupę na środku pokoju i zwalić wszystko na kota”.
Każde ego broni swej tozsamości jeżeli zostaje zagrożone jego istnienie. Przyklady można mnożyć. Pierwsze z brzegu, przekonania. Moje ego pod tytułem „Ja wiem”, wielokrotnie sprzeczałem się, walczyłem o tzw. rację z otaczającymi mnie ludźmi, bo przecież ja wiem. Przyznanie się do błędnego myślenia, poglądu, opinii, ba nawet pozostawienie rozmówcy prawa do własnej innej racji, jest trudne ponieważ często jest związane ze śmiercią ego.
Ale, z drugiej strony wyobraź sobie życie codzienne z tożsamością”Ja nie wiem” – zupełny brak samodzielności, poddańczość – kopletna głupota. Dlatego pozwolę sobie powtórzyć z ego nie walczymy z ego się nie utożsamiamy. Jeżeli zagra w nas ego (a zagra) bądźmy ego świadomi a jego moc przeminie jak smak pączka z marmoladą.
Tożsamości narodowe, patriotyczne, religijne czy nawet te związane z zamieszkiwaniem w dużym mieście czy też na w małej wsi, tożsamości kibiców – wszystkie bez wyjątku mogą być groźne gdy człowiek, istota ludzka, jest nieświadoma ich odgrywania. Ale to już inny temat.
Istotą jest aby być świadomym swoich ról (świadomym życia) i świadomie z tych ról wychodzić, nie będąc do nich psychicznie przywiązanym. Posługujemy się ego ” ja, mnie, moje” by funkcjonować na co dzień, między ludźmi. Każde poczucie własnej tożsamości może być świadomie budowane i wykorzystywane.
Jeśli mogę trochę pofantazjować. Ja prawdziwe, o którym mówią mistycy i nie tylko, jest poza myśleniem, każda próba nazwania go tworzy jedynie myślowe zdjęcie, stopklatka, które nie ma juz nic wspólnego z ja prawdziwym. To jest całkiem przyjazna teoria dla mojego ego „poszukiwacza”.
Dziękuję za twoją uwagę ! Proszę powiedz, co ty albo twojego ego o tym myśli. Znajdziesz mnie rówież na FB, Instagramie, Twitter’rze. Do następnego razu.
Paweł Kosiński