Jak traktujesz swoje „muszę”

Nie wiem czy masz tak samo, ale ulegam wrażeniu, że wielu z nas odczuwa negatywne emocje na myśl, że coś „muszą” – „Muszę to”, „muszę tamto….”. Najsmutniejsze jest to, że niektórzy, często po wielu latach odczuwania tych negatywnych emocji, dochodzą do „depresyjnego” wniosku: co to za życie, w którym do wszystkiego jestem zmuszany.


Trudno się samemu przed sobą przyznać, że to my sami jesteśmy twórcami naszych emocji i z reguły obarczamy za to „odczucie wymuszania” – życie, rzeczywistość, szefa, rząd, system, nawet najbliższych. A wszystko po to aby zakamuflować i uniknąć konfrontacji z tymi negatywnymi emocjami w nas, które sami stworzyliśmy.


Wydaje się, że na ratunek przychodzą terapeutyczne „zmiękczacze”, zamieniające „muszę” w „mógłbym” i  „chciałbym”. Oto kilka zastosowań:

-Jestem brudny i jeśli chcę być czysty mogę się umyć.

-Jestem głodny i jeśli chcę zaspokoić głód mogę coś zjeść.

-Nie mam mydła dlatego chciałbym iść do sklepu aby je kupić.

-Mam 20 kilo nadwagi ale mogę je zrzucić. Mógłbym zmienić dietę.

-Nie mam wielu pieniędzy chciałbym mieć więcej. Mógłbym zarobić coś dodatkowo.


Zwróć uwagę, że „mógłbym” czy „chciałbym” jest łagodne i sprawia wrażenie bezpiecznego ale przede wszystkim kryje w sobie wątpliwość. Wątpliwość, że w ogóle coś zrobimy. W ten sposób głaskamy się po głowach pocieszając, że jakoś to będzie. Jedynym motywatorem wydaje się być cel i praktycznie tylko on motywuje do działania. Ale czy to wystarcza ?


Jest jeszcze inne podejście do „negatywnego muszę” polecane przez część trenerów rozwoju osobistego. Podejście wykorzystujące siłę negatywnych emocji.

-Nie chcę być brudny i śmierdzący muszę się myć.

-Nie chcę głodować muszę jeść i zdobywać pożywienie.

-Nie ma mydła to muszę je kupić.

-Mam nadwagę i muszę jej się pozbyć wszelkimi sposobami, choćbym musiał biegać trzy razy dziennie.

-Muszę mieć pieniądze aby żyć tak jak chcę – zarobię je.


W tym „muszę” jest determinacja, stanowczość, zdecydowanie. Twarde i surowe traktowanie siebie. Tak jakbyśmy mówili do siebie – „Wiem, że nie będzie łatwo ale dam z siebie wszystko”. W tym przypadku cel nadaje kierunek ale najistotniejsze jest „dam z siebie wszystko” jakby smak osiągania w tu i teraz był nadrzędny nad głównym celem, który jest jeszcze daleko w przyszłości.


Jest to zupełnie inne podejście do własnego wysiłku, który staje się powodem do satysfakcji. Satysfakcja rodzi się wtedy gdy własnym wysiłkiem zamieniamy to co było trudne w osiągnięte.


Podsumowując. Przestańmy traktować własny wysiłek osiągania korzyści jako zło konieczne i zaakceptujmy, że to co „musimy” prowadzi do tego, co „chcemy”.


-Nie chcę być bezradny i niedołężny, narzekający i zależny od innych dlatego muszę każdego dnia robić to co trzeba aby jak najdłużej być w formie fizycznej, mentalnej oraz zasobny w środki, które tę formę wspomagają.


Czego Tobie i sobie życzę

Pozdrawiam

Pawel Kosinski
Inspiracją do napisania tego wpisu był między innymi: The Last Dance – Serial dokumentalny o karierze Michaela Jordana i legendarnej drużynie Chicago Bulls z lat 90.