
Jeżeli pracujesz lub pracowałeś etatowo to spotkałeś się ze zjawiskiem, które nazwę „osobisty zastój” i zaraz wyjaśnię co mam na myśli. Rozpoczynając pracę na etacie, każda racjonalnie myśląca osoba, chce jak najlepiej wykorzystać swoje umiejętności, chce jak najlepiej wykonywać powierzone mu obowiązki. Jest to naturalne zachowanie pozwalające na odnalezienie siebie w nowym środowisku i przetrwanie, dotrzymując warunków umowy pracodawca – pracownik.
Wysiłek, który wkładasz w powierzone zadania jest środkiem do osiągnięcia wynagrodzenia, które w mniejszym lub większym stopniu zaspakaja potrzeby życia codziennego. Nie musi to być zajęcie Twoich marzeń, co nie oznacza, że praca, którą wykonujesz ma być źle czy niedbale wykonywana. Stwierdzenie „praca dla pieniędzy” nie umniejsza wartości Twojego wysiłku i zaangażowania w skuteczność i wydajność.
Twoje zaangażowanie wynika z Twojego osobistego charakteru, cech i wartości, które w sobie cenisz. Chcesz dobrze wykonywać swoją pracę i aby tak czynić wiesz jak wygląda praca źle wykonywana. Często wzorujesz się na osobach, które mają podobne zasady i wartości postępowania. Posługujesz się własnym rozumem i własną moralnością (samodzielnie rozróżniasz co jest dobre, a co złe).
W środowisku pracy etatowej, zdarza się, że osoby zaangażowane są wyróżniane i mogą nawet wejść na drogę kariery zawodowej. Przyglądając się strukturze organizacyjnej zakładu pracy sam możesz ocenić czas i drogę ewentualnego awansu, większego wynagrodzenia i związanego z tym wysiłku.
Po pewnym czasie, gdy zaczniesz oceniać otaczające cię środowisko pracy bez emocjonalnego zniekształcenia, czyli zadowolenia i wdzięczności, że masz pieniądze na rachunki, dostrzeżesz coś niepokojącego. Zauważysz, że ludzie wykonujący ten sam rodzaj pracy – niezależnie od osiąganych efektów – otrzymują to samo wynagrodzenie.
Z jednej strony będziesz chciał przynależeć do grupy współpracowników, którzy podobnie jak ty „pchają ten wózek” dlatego nie będziesz wyskakiwał przed szereg wykrzykując do kolegi z wieloletnim stażem – Przestań udawać, że pchasz ten wózek ! (wytykając mu unikanie wysiłku). Byłoby to nierozsądne. Przemilczasz sprawę, licząc na reakcję przełożonego. Z drugiej strony zadajesz sobie pytanie czy warto – w takim razie – nadal angażować, w najwyższym stopniu na jaki cię stać, własny wysiłek w „pchanie tego wózka” gdy współpracownicy szukają sposobów na uniknięcie tego wysiłku.
Niestety, na domiar złego, przełożony dba jedynie o zachowanie powierzonego mu stanowiska to znaczy, że dba o to aby „wózek był pchany” bez względu na to, który z pchających jest bardziej lub mniej zaangażowany. Taki przełożony nie ma pojęcia o organizowaniu pracy zespołowej, ograniczając swoją rolę do roli wartownika lub nadzorcy.
Biorąc wszystkie za i przeciw, twoja odpowiedź na postawione wcześniej pytanie brzmi: „Nie warto !!!”
Możesz jeszcze dopasować się do przeciętnego poziomu zaangażowania w pracę ale wtedy szykujesz sobie, wspomniany „osobisty zastój”, który będzie miał fatalny wpływ na twoje ogólne zadowolenie z życia. Jeżeli nie wykorzystujesz właściwie własnego potencjału zaczynasz się bardziej męczyć (fizycznie i mentalnie) niż byś ten potencjał nadwyrężał.
Można to zobrazować tak: Wyobraź sobie, że idziesz piechotą do sklepu ale nie idziesz własnym swobodnym krokiem ale małymi kroczkami, stopa za stopą, jakbyś prowadził za rączkę trzyletnie dziecko. Jak będziesz się czuł ?
Jeżeli twoją wartością (dzięki której odczuwasz szacunek dla samego siebie), jest pracowitość czy zaangażowanie w to co robisz, to rezygnacja z niej na rzecz mniejszej wartości – jaką jest unikanie pracowitości i zaangażowania w to co robisz – jest głupotą.
Całkowicie pomijam rozwiązania związane z próbami „naprawiania” innych. Występując z etatowej pozycji podwładnego jedynie mógłbyś zmarnować czas i wkurzyć przełożonego.
Aby uniknąć „osobistego zastoju” rozwiązaniem wydaje się zmiana miejsca pracy na takie, w którym odnajdziesz sobie podobnych, zaangażowanych współpracowników, bo przede wszystkim, nie to co robisz ma wpływ na twoje zadowolenie z życia ale to z kim to robisz. Jednak to przedsięwzięcie może zająć trochę czasu, a licznik za prąd, wodę i ogrzewanie tyka bez przerwy.
Jestem przekonany, że znalazłbyś rozwiązanie Tobie właściwe. Ja kilkakrotnie w moim niekrótkim życiu spotkałem się z podobną sytuacją w środowisku pracy etatowej. Dlatego zacząłem marzyć o własnym sposobie zarabiania na życie, o własnym interesie, o który dbałbym jak o siebie samego. Własny interes, który byłby mi tak bliski jak własne ciało, rozum i duch. Marzy mi się celowa, skuteczna, wydajna w nim praca – wysiłek będący radością i wypełnieniem życia.
Znalazłem już odpowiadające mi „narzędzie”, dzięki któremu mogę to marzenie realizować i Tobie również tego życzę !
Pozdrawiam
Paweł Kosinski