Palec Mistrza

Wersja audio tego wpisu

Jest taka historyjka o Mistrzu i Uczniu mówiąca o tym, że gdy Mistrz wskazuje palcem na księżyc Uczen wpatruje się w palec Mistrza.

Naszym Mistrzem wskazującym kierunek, drogę, wiedzę może być drugi człowiek, może nim również być każde wydarzenie z naszego codziennego życia. Mistrz jest źródłem wiedzy i swoistym  znakiem drogowym.

Gdy jesteśmy „poszukującymi” czyli poszukujemy sposobu i formy zaistnienia, ekspresji, odczuwamy silną potrzebę „bycia”, podkreślania swojego istnienia (patrz: Facebook, Instagram, Twitter i inne media społecznościowe) czy też mamy pragnienie zmiany sytuacji, w której się znajdujemy (na przykład w relacji z drugim człowiekiem, stanu zdrowia, sytuacji finansowej, stylu życia) to poszukujemy rozwiązan, jesteśmy otwarci na wszelkie wskazówki. 

Jednak –  zakładam, że zgodzisz się ze mną – są wśród nas tacy, którzy nie interesują się rozwiązaniami, a jedynie szukają kogoś kto rozwiąże ich sytuację za mich lub też czekają aż ta sytuacja rozwiąże się sama.

Wypatrują oni swojego Mistrza, a gdy go znajdą, podziwiają go, wielbią go, składają mu pokłony, z nadzieją, że właśnie on sam będzie ich wybawicielem, zmieni ich sytuację, a najlepiej wszystko zrobi sam za nich.

Wpatrują się biernie w Mistrza i jego palec nie próbując uświadomić sobie na co i po co Mistrz wskazuje. Umówmy się, że tych, którzy wskazują na siebie samych nie uważamy za mistrzów czy też mędrców. 


Pozwolę sobie na odrobinę „wariacji” w związku z tematem mistrza i ucznia. Jestem przekonany, że również Ty masz swoich Mistrzów.

Jeżeli już wymieniam w tym wpisie kogoś konkretnego, na którego wiedzę i wskazania staram się zwrócić Twoją uwagę to jedynie po to aby ułatwić ci dostęp do tych wskazan jeśli uznasz to za wartościowe. Będę również wplatał skrawki mojej historii starając się bardzo jej nie koloryzować. No, może odrobinę aby cię nie znudzić.

 
Zacznę od jednych z najbardziej znanych wskazan. I niech cię nie zdziwi źródło wskazan, z którego korzystam. Wszystko o czym tu mówię jest ogólnie dostępną wiedzą dla każdego ale nie każdemu z nas chce się po nią sięgać.  

Na początek dwie z kilku, mądrości Wschodu i Zachodu – nauki i wskazania kierujące Twoją uwagę na miłość bliźniego i uwolnienie wszelkich istot od cierpienia.

Tak to może wielkie słowa ale gdy sprowadzisz je do praktycznego życia codziennego tracą swą „wielkość” i stają się prostymi wskazówkami na trudnej drodze.


Te proste wskazania dotyczące „Miłości” to droga, którą możemy podążać każdego dnia i brać czynny udział w tym procesie. W Biblii Tysiąclecia, w Nowym Testamencie, w 1 Liście do Koryntian znajdziesz wskazania Św. Pawła w Hymnie o Miłości (przytoczę jedynie fragment).

( 1 Kor 13, 4-7 )”4. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; 5 nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; 6 nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. 7 Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. „

Sam widzisz, że samo słowo „Miłość” może wyzwalać w naszych umysłach obrazy lekkości biegnącej pary zakochanych po łące, ale gdy pojawiają się wskazówki typu: „cierpliwość”, „brak gniewu” czy „nie pamięta złego” nasz obraz biegających boso po łące zakochanych gdzieś się rozmywa. Jak to się mówi schodzimy na ziemię…

Jednak, sam powiedz: Czy nasze działanie nie może być nacechowane uprzejmością, empatią, zrozumieniem, brakiem nienawiści, brakiem zawiści ?

Co z kolei absolutnie nie stoi w sprzeczności w byciu zdecydowanym, asertywnym, twardym i zdyscyplinowanym (?)

Oczywiście, że może ALE do chwili gdy do głosu dojdzie nasze EGO (mniemanie o sobie). Moje mniemanie o sobie nie pozwoli na uprzejmość jeśli ktoś wobec mojego ego jest nieuprzejmy, nienawidzi, wkurza, złości. Jednym zdaniem zagraża memu EGO.  

I tu się konczy bajka o działaniu zgodnym ze wskazaniami Mistrza. Mistrz za dużo wymaga… poskromienie własnego EGO wymaga pracy nad sobą, samoobserwacji, samodyscypliny. 


No i powiedz sam, czy w takiej sytuacji nie jest łatwiej uwielbiać mistrza? Schować się w tłumie, który robi dokładnie to samo. Czy nie jest łatwiej uwielbiać Mistrza i to czego naucza zamiast wejść na ścieżkę, na którą wskazuje ? Na ścieżkę którą będziesz podążał zupełnie sam ze sobą?

Cżęsto słyszy się twierdzenie: „Święte słowa” otóż jestem przekonany, że to nie słowa są święte ale to na co one wskazują.

Druga z wielkich Mądrości to:
Cztery Szlachetne Prawdy wskazania Buddy.

  • Wszystko, co uwarunkowane jest cierpieniem.
  • Cierpienie ma swoją przyczynę.
  • Istnieje koniec cierpienia.
  • Istnieje droga, która prowadzi do konca cierpienia.

I znowu droga i samotne podążanie według wskazan i nauk prowadzących do wyzbycia się uwarunkowan (mowa tu o psychicznym uwarunkowaniu). I znowu nikt z zewnątrz  za nas tego nie zrobi.  To ty masz wejść i podążać drogą prowadzącą do uwolnienia się od uwarunkowan  i poprzez własne doświadczenia wskazywać drogę innym.


No i powiedz sam, czy nie jest łatwiej uwielbiać mistrza? Schować się w tłumie, który robi dokładnie to samo? Ba, postawić sobie posążek lub obraz aby nie zapomnieć… taaak, na pewno Mistrz wskazywał zrób mi zdjęcie i powieś na ścianie (?) Przyznaję używam dość ostrej metafory ale mam nadzieję, że po jej zrozumieniu dojdziesz do podobnych wniosków.

 
Trzecie wskazania, są całkiem przyziemne, a mianowicie: realizuj się w działaniu – autor nieznany. 


Gdy rozpocząłem realizację nowego projektu „od zera” to otrzymałem wskazówki jaką wiedzę mam przyswoić, jakie umiejętności nabyć i nawet w jaki sposób to wszystko wdrożyć w życie. Praktyka krok po kroku.

MIstrz (źródło wiedzy i doświadczen) wskazuje drogę. Inni prowadzący liderzy, pokazują, że można. I wtedy, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że jestem sam ze sobą w działaniu poczułem jak łatwo „zatrzymać” się na podziwianiu liderów. Oni mogą, ja nie potrafię. Oni to lubią, ja jeszcze nie lubię. To chociaż będę im kibicował. 

Obraz Tom und Nicki Löschner z Pixabay 

Tak więc zgłębiając wiedzę i postępując zgodnie ze wskazówkami szybko okazało się, że przede wszystkim sam muszę się stać liderem własnych zachowan, sposobu myślenia i nastawienia do tego co robię.

Sam muszę stawić czoła lękom o moje ego (mniemanie o sobie). Muszę nauczyć się znosić porażki, pokonywać lenistwo, odkładanie na później – żaden mistrz nie zrobi tego co do mnie należy, żaden mistrz nie będzie znosił za mnie moich trudów.


I teraz powiedz, czy nie jest wygodniej stanąć calkowicie z boku zarówno Mistrza jak i nawet innych uczniów. Polubić to co łatwe i przyjemne, nawet skomentować pouczająco „tak trzymaj” przyglądając się z boku tym, którzy praktykują, działają w swoich życiowych projektach?


Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego pomimo trudów nie wchodzimy na drogę, która ostatecznie pozwala nam na ich pokonanie ? Co wpływa, popycha nas do konkretnych działan, zachowan i co hamuje?  Co to za siła sprawcza, wpływa na podejmowanie decyzji o realizacji zamierzen ?

Oczywiście, że nie wiemy co to za siła, dlatego często umownie nazywamy ją siłą życia lub energią życia i snujemy przypuszczenia skąd ona pochodzi.

 
I właśnie poszukując kolejnych odpowiedzi, w pewne niedzielne popołudnie, przesłuchałem i obejrzałem fragment warsztatu Mistrza ZEN linii świeckiej, dr Aleksandra Poraj – Żakiej’a (nie jestem pewien czy prawidłowo odmieniam to nazwisko) link : https://youtu.be/2IKpeM4axYg


Oto co wyciągnąłem dla własnych potrzeb i dla potrzeb tego wpisu, zgodnie z poziomem mojej świadomości. 

Umowne źródła energii, tej siły przyczyniającej się do sprawczości to:


INSTYNKT – energia instynktu ujawnia się, między innymi, myślami, dialogiem wewnetrznym lub wypowiadanymi na głos sformułowaniami w stylu: nie chcę, chcę, lubię, nie lubię, to nie dla mnie, to jest dla mnie…   Ta energia jest związana z JA, bardzo często z własnym mniemaniem o sobie (ego)


ODCZUCIA – energia serca ujawnia się między innymi takimi sformułowaniami jak: czuję, że jest to dobre, mam przeczucie, że to jest niewłaściwe, nie czuję się z tym dobrze, czuję się z tym świetnie… Ta energia nie dotyczy jedynie JA ale już czegoś więcej. Dobre może być dla nas i dla innych, złe może być dla drugiego człowieka… Dobre dla drugiego czlowieka.


ROZUM – energia rozumu objawia się racjonalnymi wyjaśnieniami takimi jak: Tak to jest prawidłowe, to nie jest poprawne, to jest korzystne, to nie jest korzystne… racjonalne podejście, kalkulacja bez uczuć.


Może jest to bardzo umowne (jak każdy model) ale może on wnieść coś nowego do sposobu postrzegania rzeczywistości i może poszerzyć naszą świadomość czyli naszą część duchową.


W wykładzie, o którym wspomniałem jest mowa o takiej sytuacji:

Dziecko nie chce wziąć lekarstwa – bo nie lubi. Kieruje się instynktem nie rozumem. Rodzić wie, że dziecku lekarstwo nie smakuje ale działanie lekarstwa będzie dobre a rozum popycha rodzica do akcji czyli podania lekarstwa mimo wszystko.

 
Pewnie wielokrotnie spotkałeś się z powiedzeniem:
„Nie chce mi się i własnie dlatego to zrobię” – to świetny przykład wykorzystania energii rozumu, która w tym przypadku przewyższa energię instynktu. Jeśli do tego wtrąci się energia serca – „Nie chce mi się i właśnie dlatego to zrobię, wszyscy na tym skorzystamy”.  Mamy silnik rakietowy i działamy. I teraz łatwo można sobie wyobrazić co się dzieje gdy chcesz czegoś dobrego dla innych.


Po co o tym mówię? Po to aby w ważnych momentach dnia codziennego wziąć pod uwagę ten mechanizm, nazwę go, pojawianiem się siły sprawczej, który jest poza świadomością dopóki jej nie odkryjemy i tym  samym sprawimy, że będziemy tej siły świadomi. 


W ciągu dnia podejmujemy bardzo wiele decyzji, a każda z nich napędzana jest energią instynktu, serca i rozumu.  

Moim celem jest zwrócenie Twojej uwagi na nasz sposób reagowania i towarzyszący temu dialog wewnętrzny, który zdradza nam źródło siły napędowej reakcji. 


Dla przykładu gdy znaleźliśmy się w sytuacji, która wymaga od nas podjęcia decyzji. Nasuwające się nam słowa mogą być takie:
Nie, bo nie” albo „Tak i już” – gdy używamy takich dość ogólnych „argumentów” przy podejmowaniu decyzji w istotnej sprawie to może powinniśmy się zatrzymać i zadać sobie kilka pytan: 

Dlaczego –  nie, bo nie?”,

Dlaczego – tak i już„?”Czy jest to dobre czy nie dobre dla mnie, dla innnych, dla świata„?

„Czy to ma sens, czy argumenty przemawiające za moim TAK lub NIE są rzeczowe, czy są zgodne z faktami” ?

„Czy czasem nie generalizuję, uogólniam, wrzucam wszystkiego do jednego worka”?


Ideałem w działaniu, zwłaszcza w podejmowaniu decyzji i szczególnie w doborze słów wypowiadanych do siebie i w relacjach z innymi byłaby nasza wewnętrzna energetyczna spójność, zrównoważona energia instynktu, serca i rozumu.

Po to właśnie warto nauczyć się je rozpoznawać. Nikt nie jest idealny ale to nie znaczy, że nie powinniśmy podążać w stronę ideału – jak to ktoś powiedział. 


Na zakonczenie tych rozważan, które nazywam „wariacjami” (termin z terminologii muzycznej, podoba mi się dlatego, że wskazuje ona na samodzielną formę o dość swobodnej budowie, a liczba i rodzaj wariacji zależy od inwencji autora).


Na zakonczenie.
Jeżeli Mistrz wskazuje, między innymi, na brak złości, to należałoby przede wszystkim uświadomić sobie własną złość, gniew. Gdzie ten gniew, dosłownie we mnie, się znajduje, w której części ciała – ten jeden z wielu świadomych zabiegów osłabia tę energię, siłę sprawczą w następstwie tego, słowa jakie wypowiemy do drugiej osoby (a nawet do siebie samych) będą „inne” w swej treści, barwie, bez ładunku emocjonalnego. A to może zmienić przyszłość.

To jest ścieżka bycia obecnym, którą się praktykuje samemu, a podjęcie decyzji aby na nią wejść i pozostać wymaga świadomości energii instynktów, uczuć i emocji oraz rozumu, który należy karmić wiedzą, wiedzą Mistrzów.


Jeżeli Mistrz wskazuje  na pozbywanie się uwarunkowan, to może warto zwrócić uwagę od czego jestem psychicznie uwarunkowany. Co lub kto ma spełniać, moje warunki aby moje ja było zaspokojone. Co i jak ma robić mój partner czy partnerka, dziecko, sąsiad, pogoda, rząd, banki i bóg wie co jeszcze abym był zaspokojony ?  Brak tego oczekiwanego zaspokojenia ze strony innych i świata powoduje cierpienie, złość, nienawiść.

To jest ścieżka świadomości, wglądu w siebie, samoobserwacji, którą się podąża każdego dnia. Wiedzą o sobie zwiększamy odpowiedzialność za siebie, a tym samym relacji między ja – inni, ja –  świat. 


Jeżeli Mistrz wskazuje na zdobywanie wiedzy i równoczesne jej praktykowanie w celu doświadacznia efektów to jest to ścieżka rozwoju osobistego w wybranym kontekście życia i aby ją podążać warto być obecnym, świadomym sił, które nas napędzają i hamują.

NIe przywiązywać się ani do porażek ani do sukcesów, bo są to tylko przystanki, przerwy na dobrą kawę przed dalszą drogą.


I właśnie tego wszystkiego i Tobie i sobie życzę.

Dziękuję za Twoja uwagę.

Pozdrawiam

Paweł Kosinski

 

PS. Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej na temat „projektu”, o którym wspomniałem skontaktuj się ze mną na messenger’ze.