
Napotkałem wzmiankę o niej wiele lat temu w książce Anthony de Mello „Przebudzenie”. Będąc pod wrażeniem tej lektury, wystarczająco mało doświadczony życiem codziennym, smakowałem to co nowe. W młodym wieku ten proces poznawczy opierał się na zasadzie: przede wszystkim jem, a następnie pytam: Co to było ?
Takie podejście do życia, bynajmniej nie było podyktowane otwartością czy żądzą przygody, była to lekkomyślność.
Tak to wygląda z perspektywy wielu lat. Medytacja, o której tu opowiem nie jest przeznaczona dla wybranców, każdy może z niej korzystać nawet jeśli kieruje się nieświadomą lekkomyślnością.
Wszystko co pomaga spojrzeć na własne życie z innej, rzadko używanej perspektywy może wnieść coś nowego w procesie poszerzania świadomości i demaskowania głupoty – czego jestem zapalonym zwolennikiem.
Jeżeli dotrwałeś do tego momentu, to dobrze, bo mam do zaproponowania dwa etapy:
Pierwszy, krótki treściwy, po którym możesz przestać czytać i przejść do praktyki medytacji.
Drugi etap, to relacja z przebiegu takiej medytacji coś w rodzaju komentarza. „Komentarz” może być odrobinę mylący. Opisywanie słowami przebiegu medytacji przypomina komentarz meczu piłki nożnej i trzymając się tego porównania chciałbym
abyś doświadczał medytacji jako grający zawodnik, a nie komentator.
Dlatego też nie ulegaj słowom i nie naśladuj dokładnie tego co opisuję. Idź swoją drogą używając tego narzędzia jakim jest medytacja.
Celem jest odczucie prawdy, a nie informacja czym ona jest.
Mój komentarz jedynie wskazuje na moje doświadczenie… Specjalnie dodałem trochę kolorów i zapewniam cię już samo jej opisywanie bylo świetną medytacją.
Etap pierwszy.
„… By żyć naprawdę, trzeba najpierw umrzeć. (…) Wyobraź sobie, że umarłeś i leżysz martwy. A teraz spójrz na swoje problemy z tej perspektywy (…).
To tyle od Anthony’ego, wspomnianego we wstępie autora. Teraz, oprócz odrobiny spokoju niczego więcej nie potrzeba, zajmij wygodną pozycję i zdaj się na swoją wyobraźnię. Leżysz martwy w trumnie, jak wyglądają twoje problemy ?
Jeżeli nadal tu jesteś, to przejdźmy do etapu drugiego. Zadaję sobie sprawę, że śmierć nie jest popularnym tematem rozmów towarzyskich, chociaż jest to część naszej rzeczywistości.
Śmierć w naszej kulturze jest celebrowana nawet z większym rozmachem niż Narodziny. Natomiast unikamy tematu umierania ale to już całkowicie inny temat.
Etap drugi
Lezę w trumnie. Jest mi dane widzieć to co nazywałem „JA”. Blade, zapadnięte martwe ciało, ubrane w coś co przypomina garnitur. Kolor czarny.
Leżę w trumnie ustawionej w pokoju, w którym tak często przebywałem. To tutaj spędzałem tyle czasu, którego też już nie ma. Telewizor, x-box, laptop nawet telefon komórkowy. Te wszystkie przedmioty są tak znajome a straciły teraz jakiekolwiek znaczenie. Samochody, ubrania, dom i nieskoszona trawa w ogrodzie,
Teraz nawet ciało jest przedmiotem, straciło ono znaczenie. Jego waga, wygląd, fryzura, zęby, przecież miałem wizytę u dentysty – to wszystko wydaje się być śmieszne ale takie nie jest. To wszystko jest po prostu całkowicie nie przydatne, a gdzie jest palenie papierosów ? Gdzie fantazje erotyczne ? Gdzie marzenia? Gdzie jakiekolwiek myśli? Przecież było ich tak wiele, a każda ważniejsza od drugiej. Gdzie jest ten pośpiech. Już nie ma się gdzie spieszyć, już nie ma kto się spieszyć.
Leżę w trumnie. Ciało się zapadnie, zgnije. Transformacja formy – ale to wszystko nie ma już żadnego znaczenia. A ludzie, którymi byłem otoczony? Co z nimi?
Są tu wszyscy. Wszyscy ci, których spotkałem w tym objawionym życiu. Dzieci, tyle razy nie miałem czasu, bo było coś ważniejszego. Teraz skonczył się czas. Żona. Zawsze zabiegana, ogarniała to wszystko, o czym nie miałem nawet zielonego pojęcia. Tyle razy chciałem pokazywać to jak bardzo to doceniam… czas umarł ze mną.
Rodzice, rodzina, znajomi, wszyscy ci, których oceniałem. „Ten dobry, ten nie dobry”. Wszyscy ci których osądzałem „On robi źle, a ona jest nie do zniesienia”. wrogowie i przyjaciele, którzy słuchali moich narzekań i „mądrości”, chociaż wcale o to nie prosili.
Skonczyły się wszelkie powinności i obowiązki, żadnego „lubię, nie lubię”. Nie ma przyszłości, bo nie ma czasu. Już nie powiem – „dziękuję, przepraszam, wybacz, nie chciałem, kocham Cię”. Nie ma kto tego powiedzieć. Tożsamość straciła znaczenie. Nie ma już Ja, nie ma nic co jest moje, nie ma nic co jest dla mnie. Nie ma tego co nazywałem Ja. Nie ma czego bronić, nie ma nic do stracenia.
Teraz gdy nie ma żądzy, lęków, strachu, zimna, ciepła , zapachu, dotyku, nie ma niczego, co może nazwać umysł i odczuć ciało. Teraz pozostało jedynie dostrzeganie tego co to ciało i umysł zwane jako Pawel, po sobie pozostawił.
Czy jest to coś wartościowego dla ludzi i świata, który właśnie znika dla „mnie” ?
Teraz gdy leżę w trumnie nie ma większego znaczenia kim byłem. To przecież tylko nazwy, słowa. Pojawiłem się na świecie jako istota ludzka. Nie wybierałem narodowości, koloru skóry, wyznania, nie wybierałem miejsca i czasu. Te wszystkie etykietki: mądry, głupi, bogaty, biedny, mający rację, popełniający blędy – one wszystkie były jak przylepione naklejki na czole.
Nie ma większego znaczenia CO robiłem. Dostosowywałem się do warunków otoczenia w jakich się znalazłem.
Ważnym było JAK to wszystko robiłem. Gdyż każde moje działanie miało wpływ na innych i cały świat.
Jak traktowałem to ciało, czym je karmiłem? Jak traktowałem ten umysł, czym go karmiłem? Jak traktowałem najbliższych, znajomych i nieznajomych, czym ich częstowałem?
Wszystko to co miało być moje i dla mnie przestało już istnieć. Wiedziałem, że taka jest rzeczywistość i nadal skupiałem się głównie na tym co miało być moje. Tyle istot ludzkich przyczyniło się do tego, co rzekomo miałem, czego chciało moje ja.
Teraz jestem nieokreślony, nienazwany. Wraz z rachunkiem sumienia
pojawia się pytanie:
Czy będę miał szansę spróbować jeszcze raz ?
TAK
Dlatego warto się obudzić, dziękować za to, że jeszcze jesteś i robić wszystko to, co robić powinieneś. Nowe życie zaczyna się wraz z otworzeniem oczu i świadomości tego co jest.
Dzięki za twoją uwagę, proszę daj znać co o tym wszystkim myślisz i do następnego razu.
Paweł Kosinski
pamiętam tą książkę Anthone’go … piekna lektura;-) wogóle ile ja kiedyś czytałam i ile medytowałam!!! …ale myślę że jest też coś takiego jak różne okresy w życiu …np. ja mam tak: okres refleksyjny i działanie, i znowu refleksja itd itp myślę że w tedy żyjemy naprawdę pełnią życia, a kontemplacja o której piszesz jest jego BARDZO ważnym elementem …pozdrawiam i miłego tygodnia;-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję za te miłe słowa. Cieszę się, że możemy wymenić się „myślami” i tym na co one wskazują. Pozdrowieniam i do „zobaczenia u Ciebie” ponieważ jako swojego czytelnika „już mnie masz” !
PolubieniePolubione przez 1 osoba
😉
PolubieniePolubienie